„Safiya i
Iseult, młode czarodziejki, znów wpadły w tarapaty. Muszą uciekać. Natychmiast.
Safi jest jedyną
w Czaroziemiach prawdodziejką, zdolną zdemaskować każde kłamstwo. Swój dar
trzyma w sekrecie, inaczej zostanie wykorzystana w konflikcie między imperiami.
Z kolei prawdziwe moce Iseult są tajemnicą nawet dla niej samej. I lepiej, żeby
tak zostało.
Safi i Iseult
pragną jedynie wolności. Niebezpieczeństwo czai się tuż za rogiem. Zbliżają się
niespokojne czasy, wojna wisi w powietrzu i nawet sojusznicy nie grają fair.
Przyjaciółki będą walczyć z władcami i ich najemnikami. Niektórzy posuną się do
ostateczności, by dopaść prawdodziejkę.”
Wyobraźcie
sobie, że jesteście magami, którzy mogą wykryć w słowach ludzi fałsz. O ile
prostsze byłoby życie, gdyby móc rozeznać się, kto mówi prawdę, a kto
zwyczajnie mydli nam oczy? Jeśli jednak dodać tego fakt, że wasz rodzaj
wytępiono już dawno temu, a królowie i królowe poszczególnych państewek chętnie
widzieliby kogoś takiego w roli osobistego wykrywacza kłamstw… cóż, najlepiej
byłoby się nie wychylać.
„Wszystko poszło
kompletnie nie tak.
Żaden z
pochopnie wymyślonych przez Safiyę fon Hasstrel planów zorganizowania zasadzki
nie rozwijał się po jej myśli. Po pierwsze, ten czarny powóż z błyszczącą złotą
chorągwią nie był tym celem,, na który Safi i Iseult czekały. Co gorsza, za nim
podążało osiem rzędów strażników miasta mrużących oczy w świetle południowego
słońca.”
Już od
pierwszych stron książki jasne staje się, że unikanie kłopotów nie leży w
naturze Safiyi, ani jej więziosiostry, Iseult. Ba! Problemy wydają się wręcz ciągnąć
do nich i napierać całymi stadami. Na szczęście specjalnością tego duetu, prócz
generowania kłopotów, jest także ich rozwiązywanie.
Safiya i Iseult nie
chcą od życia niczego więcej niż wygodne lokum oraz możliwość mieszkania w nim
razem. Jako przyjaciółki nie odstępują się na krok, a nawet dopełniają się tak
bardzo, że jedna bez drugiej daleko nie zawędruje. Pomysł z grą w karty i
postawieniem całego swojego majątku, aby w zamian zarobić na lepsze mieszkanie
wydaje się co najmniej niepewny. Jakby tego było mało, więziosiostra Safiyi nie
ma wstępu do gospody, gdzie odbywa się gra. Prawdodziejka może, co prawda,
wykrywać w słowach fałsz, ale bez Iseult u boku zdrowy rozsądek jakby ją
opuszcza. W oka mgnieniu traci wszystkie pieczołowicie zebrane pieniądze,
ulegając czarowi pewnego sprytnego, a na nieszczęście Safiyi także przystojnego
jegomościa.
Ten niefortunny
incydent wcale nie gasi zapału dziewcząt. Obie szybko postanawiają się odkuć, szykując
zasadzkę na powóz, w którym ma znajdować się urokliwy oszust. Jak to jednak w
życiu bywa, nie wszystko idzie zgodnie z planem.
Wydawałoby się,
że w tej historii jest wszystko. Mamy motyw przyjaźni, na który autorka kładzie
duży nacisk, zatrzęsienie przygód, szczyptę miłości. Dobry przepis na książkę,
a jednak coś sprawiło, że przejście przez nią było dla mnie niezwykle męczące. Kilkakrotnie
zaczynałam i przerywałam lekturę, przesuwając się o kilkanaście stron, by
odłożyć ją na parę kolejnych dni. O ile przy „Dziecku Odyna” wciągnęłam się po
kilkudziesięciu, tak tutaj coś nie zaiskrzyło. Powodem mogły być przewijające
się jak w kalejdoskopie nazwy frakcji, krain oraz funkcji, które były mi
zupełnie obce. Czasem odnosiłam wrażenie, że autorka usilnie stara się pokazać,
jak rozbudowany jest jej świat, wymieniając na jednej karcie możliwie jak
najwięcej nazw własnych. Po takiej trwającej stronę prezentacji doznawałam
oczopląsu i znużenia, bo ileż można czytać o układach politycznych, rozejmach,
narodach, o których (jeszcze) nie ma się cienia pojęcia? W dodatku wszystkie
przeplatają się ze sobą, w pewnym momencie zwyczajnie wprowadzając czytelnika w
irytację.
Warto tutaj
wspomnieć o stworzonym na potrzeby „Czaroziemia” świecie magii – jest on dosyć oryginalny,
bo oparty o żywioły takie jak ogień czy wiatr, ale również eter i coś, co
pogardliwie określa się otchłanią. Poszczególne żywioły rozgałęziają się na
specjalizacje, na przykład otchłań na krwiodziejów i klątwodziejów, a eter na
prawdodziejów, głosodziejów, słowodziejów. Można by wymieniać w nieskończoność.
Całkiem fajny pomysł, ale w połączeniu z wyżej wymienionymi nazwami frakcji,
państewek i narodów powoduje wrażenie jednego, wielkiego chaosu. Takiego,
którego autorce nie do końca udało się ujarzmić. Na dodatek nieustanne
wspominki o kolorach nici ludzi (więziosiostra Safiyi potrafi widzieć nici
reprezentujące stan emocjonalny większości ludzi) oraz sporadyczne, wplecione w
narracje słówka takie jak „gówienko” (ta zdrobniała czułość!) mogą wydać się
infantylne. O ile to pierwsze czyni całą historię wyjątkową i inną niż reszta, to
już odwoływanie się do gówienek budzi raczej zażenowanie.
„– Jedz, domno…
O, chwileczkę! Byłbym zapomniał. – Wyjął łyżkę z kieszeni płaszcza. – Pełen
serwis, co? Wiesz, ilu ludzi na górze zabiłoby za łyżkę?
– A wiesz –
wypaliła – ilu ludzi mogłabym zabić łyżką?”
Nie będę kłamać,
bo jako potencjalni prawdodzieje moglibyście mnie przejrzeć. Powiem więc, że
mimo najszczerszych chęci nie wciągnęłam się w tę historię, co nie czyni ją jednoznacznie
złą. Językowo stoi na całkiem przyzwoitym poziomie (w moim odczuciu lepszym
niż „Dziecko Odyna”), świat (zwłaszcza magiczny) jest różnorodny, a przyjaźń
łącząca Safiyę i Iseult nawet rozczulająca. Jest także, obecny w niemal każdej powieści YA, dość przyjemny wątek romansowy. Mimo to nie ciekawi mnie, co będzie
działo się dalej, a do samej lektury musiałam się trochę przymuszać. Zabrakło
mi „tego czegoś”. Być może najlepiej byłoby, gdybyście dali temu duetowi szansę
i po prostu przekonali się sami.
Ocena książki:
Autor: Susan
Dennard
Tytuł:
Prawdodziejka
Cykl:
Czaroziemie (tom I)
Wydawnictwo: SQN
Liczba Stron:
400
Właśnie stoi sobie u mnie na półce i czeka na dzień śmierci, ehh
OdpowiedzUsuńI chyba nie tylko u Ciebie tak czeka, wnioskując po komentarzach. Co jest najlepszym dowodem, że z książką coś nie do końca gra. :)
UsuńWidzę, że młody blog z recenzjami :) Życzę powodzenia w rozwoju.
OdpowiedzUsuńJeśli chodzi o książkę, to słyszałam, ale jakoś mnie nie przekonał opis pozycji, choć okładka jest ładna.
Pozdrawiam,
Broken Arrow z http://www.javri.eu
Ps. Ładny szablon
Dziękuję, przyda się. ;)
UsuńMnie również opis nie przekonał. W sumie był w przybliżeniu taki, jak książka - obie rzeczy średnio mi się spodobały. Czegoś jednak zabrakło.
Ach, te sławne wpadanie w kłopoty :D. No, po prostu coś mi to mówi!
OdpowiedzUsuńOczywiście za książkę chciałam się zabrać już dawno, ale... do tej pory siedzi u mnie na półce - rok czy tam dwa. Może w końcu się przyczaję!
Uch, nie lubię jak co chwila padają nazwy wymyślnych miast i innych takich pierdół, wtedy człowiek naprawdę może się pogubić i nie wczuje się w ten świat!
Rzeczywiście te frakcje magiczne (poza żywiołami, które są powielane do bólu) wydają się być ciekawe.
W sumie ta książka zbiera właśnie takie oceny jak 6, 7, pewnie moja nie będzie taka różna. Drugi tom ponoć jest o wiele gorszy, więc pewnie też nie miałabym ochoty się za niego brać!
Pozdrawiam c:
http://demoniczne-ksiazki.blogspot.com
No i właśnie to jest problem tej książki - niby wszystko się zgadza, okładka przyciąga oko, jakieś przygody są, postaci mają swoje ambicje, cele, ale brakuje tej iskry. Zwyczajnie nie obchodzi mnie, co stanie się dalej. A to już zły znak.
Usuń