niedziela, 12 sierpnia 2018

#2 Prawdodziejka – Susan Dennard




   „Safiya i Iseult, młode czarodziejki, znów wpadły w tarapaty. Muszą uciekać. Natychmiast.

   Safi jest jedyną w Czaroziemiach prawdodziejką, zdolną zdemaskować każde kłamstwo. Swój dar trzyma w sekrecie, inaczej zostanie wykorzystana w konflikcie między imperiami. Z kolei prawdziwe moce Iseult są tajemnicą nawet dla niej samej. I lepiej, żeby tak zostało.

   Safi i Iseult pragną jedynie wolności. Niebezpieczeństwo czai się tuż za rogiem. Zbliżają się niespokojne czasy, wojna wisi w powietrzu i nawet sojusznicy nie grają fair. Przyjaciółki będą walczyć z władcami i ich najemnikami. Niektórzy posuną się do ostateczności, by dopaść prawdodziejkę.”

   Wyobraźcie sobie, że jesteście magami, którzy mogą wykryć w słowach ludzi fałsz. O ile prostsze byłoby życie, gdyby móc rozeznać się, kto mówi prawdę, a kto zwyczajnie mydli nam oczy? Jeśli jednak dodać tego fakt, że wasz rodzaj wytępiono już dawno temu, a królowie i królowe poszczególnych państewek chętnie widzieliby kogoś takiego w roli osobistego wykrywacza kłamstw… cóż, najlepiej byłoby się nie wychylać.

„Wszystko poszło kompletnie nie tak.

Żaden z pochopnie wymyślonych przez Safiyę fon Hasstrel planów zorganizowania zasadzki nie rozwijał się po jej myśli. Po pierwsze, ten czarny powóż z błyszczącą złotą chorągwią nie był tym celem,, na który Safi i Iseult czekały. Co gorsza, za nim podążało osiem rzędów strażników miasta mrużących oczy w świetle południowego słońca.”

   Już od pierwszych stron książki jasne staje się, że unikanie kłopotów nie leży w naturze Safiyi, ani jej więziosiostry, Iseult. Ba! Problemy wydają się wręcz ciągnąć do nich i napierać całymi stadami. Na szczęście specjalnością tego duetu, prócz generowania kłopotów, jest także ich rozwiązywanie.

   Safiya i Iseult nie chcą od życia niczego więcej niż wygodne lokum oraz możliwość mieszkania w nim razem. Jako przyjaciółki nie odstępują się na krok, a nawet dopełniają się tak bardzo, że jedna bez drugiej daleko nie zawędruje. Pomysł z grą w karty i postawieniem całego swojego majątku, aby w zamian zarobić na lepsze mieszkanie wydaje się co najmniej niepewny. Jakby tego było mało, więziosiostra Safiyi nie ma wstępu do gospody, gdzie odbywa się gra. Prawdodziejka może, co prawda, wykrywać w słowach fałsz, ale bez Iseult u boku zdrowy rozsądek jakby ją opuszcza. W oka mgnieniu traci wszystkie pieczołowicie zebrane pieniądze, ulegając czarowi pewnego sprytnego, a na nieszczęście Safiyi także przystojnego jegomościa.

   Ten niefortunny incydent wcale nie gasi zapału dziewcząt. Obie szybko postanawiają się odkuć, szykując zasadzkę na powóz, w którym ma znajdować się urokliwy oszust. Jak to jednak w życiu bywa, nie wszystko idzie zgodnie z planem.




   Wydawałoby się, że w tej historii jest wszystko. Mamy motyw przyjaźni, na który autorka kładzie duży nacisk, zatrzęsienie przygód, szczyptę miłości. Dobry przepis na książkę, a jednak coś sprawiło, że przejście przez nią było dla mnie niezwykle męczące. Kilkakrotnie zaczynałam i przerywałam lekturę, przesuwając się o kilkanaście stron, by odłożyć ją na parę kolejnych dni. O ile przy „Dziecku Odyna” wciągnęłam się po kilkudziesięciu, tak tutaj coś nie zaiskrzyło. Powodem mogły być przewijające się jak w kalejdoskopie nazwy frakcji, krain oraz funkcji, które były mi zupełnie obce. Czasem odnosiłam wrażenie, że autorka usilnie stara się pokazać, jak rozbudowany jest jej świat, wymieniając na jednej karcie możliwie jak najwięcej nazw własnych. Po takiej trwającej stronę prezentacji doznawałam oczopląsu i znużenia, bo ileż można czytać o układach politycznych, rozejmach, narodach, o których (jeszcze) nie ma się cienia pojęcia? W dodatku wszystkie przeplatają się ze sobą, w pewnym momencie zwyczajnie wprowadzając czytelnika w irytację.

   Warto tutaj wspomnieć o stworzonym na potrzeby „Czaroziemia” świecie magii – jest on dosyć oryginalny, bo oparty o żywioły takie jak ogień czy wiatr, ale również eter i coś, co pogardliwie określa się otchłanią. Poszczególne żywioły rozgałęziają się na specjalizacje, na przykład otchłań na krwiodziejów i klątwodziejów, a eter na prawdodziejów, głosodziejów, słowodziejów. Można by wymieniać w nieskończoność. Całkiem fajny pomysł, ale w połączeniu z wyżej wymienionymi nazwami frakcji, państewek i narodów powoduje wrażenie jednego, wielkiego chaosu. Takiego, którego autorce nie do końca udało się ujarzmić. Na dodatek nieustanne wspominki o kolorach nici ludzi (więziosiostra Safiyi potrafi widzieć nici reprezentujące stan emocjonalny większości ludzi) oraz sporadyczne, wplecione w narracje słówka takie jak „gówienko” (ta zdrobniała czułość!) mogą wydać się infantylne. O ile to pierwsze czyni całą historię wyjątkową i inną niż reszta, to już odwoływanie się do gówienek budzi raczej zażenowanie.

„– Jedz, domno… O, chwileczkę! Byłbym zapomniał. – Wyjął łyżkę z kieszeni płaszcza. – Pełen serwis, co? Wiesz, ilu ludzi na górze zabiłoby za łyżkę?
– A wiesz – wypaliła – ilu ludzi mogłabym zabić łyżką?”

   Nie będę kłamać, bo jako potencjalni prawdodzieje moglibyście mnie przejrzeć. Powiem więc, że mimo najszczerszych chęci nie wciągnęłam się w tę historię, co nie czyni ją jednoznacznie złą. Językowo stoi na całkiem przyzwoitym poziomie (w moim odczuciu lepszym niż „Dziecko Odyna”), świat (zwłaszcza magiczny) jest różnorodny, a przyjaźń łącząca Safiyę i Iseult nawet rozczulająca. Jest także, obecny w niemal każdej powieści YA, dość przyjemny wątek romansowy. Mimo to nie ciekawi mnie, co będzie działo się dalej, a do samej lektury musiałam się trochę przymuszać. Zabrakło mi „tego czegoś”. Być może najlepiej byłoby, gdybyście dali temu duetowi szansę i po prostu przekonali się sami.

Ocena książki:



Autor: Susan Dennard
Tytuł: Prawdodziejka
Cykl: Czaroziemie (tom I)
Wydawnictwo: SQN
Liczba Stron: 400

6 komentarzy:

  1. Właśnie stoi sobie u mnie na półce i czeka na dzień śmierci, ehh

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. I chyba nie tylko u Ciebie tak czeka, wnioskując po komentarzach. Co jest najlepszym dowodem, że z książką coś nie do końca gra. :)

      Usuń
  2. Widzę, że młody blog z recenzjami :) Życzę powodzenia w rozwoju.
    Jeśli chodzi o książkę, to słyszałam, ale jakoś mnie nie przekonał opis pozycji, choć okładka jest ładna.
    Pozdrawiam,
    Broken Arrow z http://www.javri.eu
    Ps. Ładny szablon

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję, przyda się. ;)

      Mnie również opis nie przekonał. W sumie był w przybliżeniu taki, jak książka - obie rzeczy średnio mi się spodobały. Czegoś jednak zabrakło.

      Usuń
  3. Ach, te sławne wpadanie w kłopoty :D. No, po prostu coś mi to mówi!
    Oczywiście za książkę chciałam się zabrać już dawno, ale... do tej pory siedzi u mnie na półce - rok czy tam dwa. Może w końcu się przyczaję!
    Uch, nie lubię jak co chwila padają nazwy wymyślnych miast i innych takich pierdół, wtedy człowiek naprawdę może się pogubić i nie wczuje się w ten świat!
    Rzeczywiście te frakcje magiczne (poza żywiołami, które są powielane do bólu) wydają się być ciekawe.
    W sumie ta książka zbiera właśnie takie oceny jak 6, 7, pewnie moja nie będzie taka różna. Drugi tom ponoć jest o wiele gorszy, więc pewnie też nie miałabym ochoty się za niego brać!
    Pozdrawiam c:
    http://demoniczne-ksiazki.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No i właśnie to jest problem tej książki - niby wszystko się zgadza, okładka przyciąga oko, jakieś przygody są, postaci mają swoje ambicje, cele, ale brakuje tej iskry. Zwyczajnie nie obchodzi mnie, co stanie się dalej. A to już zły znak.

      Usuń