sobota, 21 lipca 2018

#1 Dziecko Odyna – Siri Pettersen




   „Dzikus z Północy kaleczy nożem niemowlę, by ukryć, że dziewczynka urodziła się bez ogona. Gnijący członek Rady desperacko walczy o to, by wywołać wojnę. Ubóstwiany syn z arystokratycznego rodu wyrzeka się własnego dziedzictwa i godzi mieczem w swoich. Mieszkańcy opuszczają swoje domy i gospodarstwa ze strachu przed istotami, których nikt nie widział od tysiąca lat. A rudowłosa, bezogoniasta dziewczynka ucieka, by uratować życie.”

   Ludzie boją się tego, czego nie rozumieją. A jak rozumieć coś, czego samo istnienie zagraża naturalnemu porządkowi rzeczy? I jak nie bać się istoty bez ogona w świecie, gdzie posiadanie go jest niemal oznaką statusu? Wyznacznikiem tego, co normalne i akceptowalne?

„Położył dziecko na brzuchu i przesunął palcami po kręgosłupie. W miejscu, gdzie powinien być ogon. Widzący świadkiem, że nie słuchał babskiego gadania, ale ten dzieciak mówił sam za siebie. Ta mała nie była z Ym.
Jesteś zgnilizną.
Wpatrywał się w swoje ręce, jakby już miały zacząć gnić.”

   Hirka to wygadane, wszędobylskie dziewczę z wyjątkowym talentem do ładowania się w tarapaty. Cięty język oraz gorąca głowa (tak gorąca, że aż ruda) nie są może najlepszymi doradcami w sytuacjach zagrożenia życia, ale jakie gwarantują wrażenia! Tym razem nasza dzielna Hirka rzuciła się na ratunek koledze, który utknął nad przepaścią dzięki bandzie lokalnych łobuzów. Jeden, nieostrożny ruch chłopca sprawia, że oboje przewracają się i lądują na krawędzi powalonego, spróchniałego drzewa. Chciałoby się powiedzieć, że gorzej być nie może. A jednak! Pień nie wytrzymuje i zaczyna się osuwać.

   Na tym historia naszej bohaterki się nie kończy. Chociaż, nie powiem, byłby to całkiem ciekawy zabieg. A jeszcze ciekawsze – miny czytelników.

   Wracając do Hirki – chłopcu udaje się uciec, a ją samą z opresji ratuje przyjaciel z dzieciństwa. Przyjaciel, którego nie powinno tam być. A jednak zjawia się i pomaga Hirce, zapoczątkowując jej podejrzenia oraz cały, owiany tajemnicą kalejdoskop zdarzeń.




   Przyznam, że z początku trudno było mi zakotwiczyć się w tej historii. Autorka miała irytującą tendencję do bombardowania czytelnika gradem niezrozumiałych pojęć oraz boleśnie krótkich zdań. Zostajemy zanurzeni w świecie, o którym nie wiemy praktycznie nic, a bohaterka jest jego częścią od urodzenia. Nikt nie tłumaczy nam, co jest czym, więc trzeba popłynąć z fabułą i odkryć to na własną rękę. Czasem ciężko było się w tym rozeznać i jestem pewna, że gdybym przeczytała książkę drugi raz, zrozumiałabym znacznie więcej. Zrozumienia nie ułatwiały poszarpane zdania, które wybijały z rytmu podczas lektury. Wydaje mi się to znamienne dla debiutantów, a sama piszę i znam tę bolączkę, więc dałam warsztatowi czas na rozwinięcie skrzydeł. I nie zawiodłam się. Im dalej w tekst, tym płynniejszy był język. Pomagał w tym także rozwój fabuły oraz ogólne zainteresowanie, co stanie się dalej. Pokonanie pierwszych pięćdziesięciu stron zajęło mi trochę czasu, ale potem… potem zapomniałam o tych wszystkich zgrzytach i z czystą przyjemnością popłynęłam z nurtem akcji.


   Co mogę powiedzieć na pewno, to że jestem pod wrażeniem postaci w tej książce. Nie było ani chwili, żebym poczuła się wytrącona niespójnością charakterów. Każdy bohater żył własnym życiem, był rozpoznawalny, miał swoje zwyczaje, osobowość. Hirka nigdy nie darowała sobie jakiejś celnej riposty, Rime balansował na granicy między powinnością a osobistymi dążeniami, natomiast Vetle był rozbrajająco beztroski, co w dużej mierze wynikało z jego stanu. Z zapartym tchem śledziłam rozwój relacji Hirki i Rimego, ludzi z dwóch różnych światów, środowisk kontrastujących ze sobą tak mocno, że ich przyjaźń nie powinna mieć miejsca. W jakiś dziwny, pokrętny sposób lubiłam czytać nawet o Urdzie, zepsutym do cna synu jednego z członków rady. Bawiły mnie jego obserwacje, czasem zwyczajnie prostackie, czasem zaskakująco prawdziwe, ale niezmiennie toksyczne. Z zaciekawieniem wyglądałam też obecności Kuro, kruka towarzyszącego Hirce. Wydaje mi się, że są to postaci z rodzaju tych, które pozostają w człowieku na dłużej. A przynajmniej o których nie zapomni się z chwilą sięgnięcia po kolejną powieść.

„ – Myślałam, że tak jest tylko w legendach! Że tylko bogowie mogą tak się czuć! – powiedziała na tyle głośno, na ile pozwalała jej odwaga.
– Może jesteśmy bogami. – Pociągnął ją za sobą przez most i usłyszała jego śmiech.”

   Na zakończenie powiem, że mam poksiążkowego kaca. Chcę więcej! Na moje pocieszenie, „Dziecko Odyna” to dopiero pierwszy tom tej serii. Miło było towarzyszyć bezogoniastej w drodze ku zrozumieniu własnej natury, w walce o to co słuszne, a nie wygodne. Mimo niejasnych początków i nieco chaotycznej narracji warto dać tej książce szansę. Może się okazać, że trafiliście na prawdziwą, young adultową perełkę. ;)

Ocena książki:



Autor: Siri Pettersen
Tytuł: Dziecko Odyna
Cykl: Krucze Pierścienie (tom I)
Wydawnictwo: Rebis
Liczba stron: 648